Ciekawostki
Dzisiejsze Ostrowite w niczym nie przypomina dawnej, małej, skromnej
wsi, mimo że kiedyś przecież była to siedziba gminy i parafii. W 1875
roku wieś miała pięćdziesiąt budynków, w tym sześć z cegły i sześć z
drewna - reszta z gliny, wszystko kryte strzechą. Cenną wówczas budowlą
był modrzewiowy kościółek, o którym źródła mówią, że dwukrotnie - w 1739
i w 1870 roku był odnawiany. Ostatecznie ten kościółek został rozebrany
w pierwszej dekadzie naszego wieku. Na tym miejscu stoi dzisiejsza
świątynia. Szybki rozwój budownictwa w Ostrowitem nastąpił w latach 1918
- 39; wtedy stawiano już domy z cegły i pod blachą.
Bardziej radykalne
zmiany nastąpiły po 45 roku, a ostatnie trzydzieści lat to swego rodzaju
eksplozja budowlana. To jest już zupełnie inne Ostrowite, w niczym nie
przypominające małej, glinianej wioski pod strzechą. Jest to w tej
chwili miejscowość ładna, zadbana, architektonicznie całkiem
współczesna. Ostatnio postawionym budynkiem, który bardzo upiększył wieś
jest szkoła. Ale ja chciałbym dziś opowiedzieć o tym, co zostało z
dawnych, prawie dwustuletnich zabytków. Wizytówką Ostrowitego jest mały,
parafialny cmentarz, który na przestrzeni lat, tak jak cała wieś
zmieniał swe oblicze. Spoczywający tam parafianie nie są dziś anonimowi,
podczas gdy jeszcze 30 - 50 lat temu wiele grobów nie miało napisów. Na
tym cmentarzu są trzy zabytki, o których warto wspomnieć : dwa grobowce
ziemiańskie, z których jeden powstał w połowie XIX wieku, drugi - u
jego schyłku. Były zresztą podobno cztery takie grobowce, ale tylko dwa
się zachowały. Jest tam też piękny nagrobek rodziny Tylmanów.
Najbardziej współczesny, ale wart uwagi jest nagrobek śp. księdza Antoniego Albina, kapłana szczególnie zasłużonego dla tej parafii, budowniczego kościoła i Domu Parafialnego. Te grobowce są unikatami, jeśli idzie o sakralne budownictwo cmentarne. Groził im upadek, ale dzięki staraniom władz gminnych poprzedniej kadencji znalazły się środki, a przede wszystkim dobra wola dla ich ocalenia. W tej chwili są one w takim stanie, że na pewno jeszcze długo będą wizytówką ostrowickiego cmentarza. Z tymi grobowcami wiąże się we współczesnej już nam historii tragiczne i przykre wydarzenie z okresu okupacji. Niemcy, którzy zawsze uważali się za naród szanujący kulturę i obyczaje innych, w 1940 roku wyrzucili wszystkie trumny na stos i spalili je. Nie dość na tym, z cmentarza zrobiono areszt i mieszkańcy gminy Ostrowite byli tam po kilka dni przetrzymywani i maltretowani, by w końcu zostać wywiezionymi do obozu karnego w Inowrocławiu. Grobowce cmentarne stały się więc pomnikiem nie tylko dawnych, ale i współczesnych dziejów.
Najstarszą chyba - a na pewno najstarszą zamieszkałą - budowlą Ostrowitego jest dawna karczma. Niegdyś naprzeciwko niej stała jeszcze jedna, konkurencyjna. Budynek, o którym mówię, był karczmą tylko do początku naszego wieku. Później mieścił się tam znany na okolicę sklep rzeźnicki rodziny Lewandowskich, obecnie dom należy do rodziny Smuszkiewiczów. Budynek niegdysiejszej karczmy ma bardzo szczególną historię. W czasie, gdy Polska była pod zaborami, Ostrowite ciągnęło się do pasa granicznego między Niemcami a Rosją. W tych okolicach jednym ze sposobów na życie był przemyt. W karczmie spotykali się więc ci, którzy trudnili się przemytem spirytusu, jak kiedyś mówiono, okowity. Było to zajęcie o tyle intratne, że - jak wieść głosi - przyczyniło się do powstania niejednej w tej gminie fortuny. Przemyt nie uchodził za rzecz naganną, nawet cieszono się, że można rosyjskiego i niemieckiego okupanta okpić. Właściciel karczmy napełniał zbiorniki przemytników - dość szczególne konstrukcje - drewniane beczułki o jednej stronie płaskiej, stanowiące rodzaj placka. Silny chłop brał czterdzieści litrów, słabszy - do dwudziestu. A trzeba było przejść ładnych parę kilometrów, przepłynąć Jezioro Powidzkie...Niektórzy docierali zresztą aż do Mielżyna, bo tam na przeniesionej przez zieloną granicę okowicie można było najlepiej zarobić...Budynek karczmy jako jedyny pamiętający tak odległe czasy, zasługuje na szczególną uwagę władz Ostrowitego.
Inna ważna, choć współczesna budowla to Dom Parafialny, zwany Organistówką. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku, kiedy przestała obowiązywać jakakolwiek cenzura, bardzo potrzebne było miejsce, w którym mogłoby rozkwitnąć życie kulturalne nie tylko gminy, ale i parafii. Z inicjatywy kapłana tejże parafii, księdza Albina rozpoczęto budowę domu, który miał być jednocześnie siedzibą straży pożarnej, mieszkaniem organisty i schronieniem dla tych, którzy nie mieli gdzie mieszkać. Przy wielkim zaangażowaniu społeczności parafialnej we wczesnych latach dwudziestych dom powstał. Ciekawostką jest fakt, że zrobiono go z resztek materiałów budowlanych po stawianym właśnie kościele, a konstrukcje drewniane pochodziły z rozbiórki starego modrzewiowego kościółka. W domu tym, tak jak planowano, miała swoja siedzibę straż pożarna, a na piętrze była sala widowiskowa, w której nie tylko kwitło życie obywatelskie, ale też odbywały się przedstawienia o treści zarówno religijnej, jak i świeckiej, a także bale i huczne zabawy taneczne, w czym prym wiedli strażacy. Z grubych, modrzewiowych, liczących kilkaset lat belek po rozebranym kościółku zrobiono oryginalne ławki do siedzenia, łącząc w ten sposób historię ze współczesnością. Do 39 roku ten dom stanowił centrum życia kulturalnego i obywatelskiego gminy. Można śmiało powiedzieć, że był pierwszym domem kultury.
Ważnym, choć może mało widowiskowym zabytkiem Ostrowitego jest metalowa wieża - budowla będąca unikatem może nawet w skali kraju. Współcześni ostrowiczanie niewiele o niej wiedzą - zapytani o jej pochodzenie odpowiadają na ogół, że był to punkt obserwacyjny strażaków. W rzeczywistości wieża ta związana jest z lotnictwem.
W latach 30- tych nastąpił burzliwy rozwój lotnictwa komunikacyjnego, a urządzenia nawigacyjne ówczesnych samolotów pasażerskich nie były wystarczająco doskonałe - nie było radarów ani urządzeń radiolokacji. Najtrudniej było latać w nocy, bo w dzień pomocne było radio. Od granicy polsko - niemieckiej, w pasie od Zbąszynia aż do Warszawy powstał więc cały łańcuch wież, pełniących funkcję latarń - do nawigacji lotniczej. Od strony zachodniej Ostrowitego taka wieża była w okolicach Nekli, od wschodniej - w Lubstowie. Obok wieży był budyneczek z agregatem prądotwórczym, na szczycie wieży zamontowany był ruchomy reflektor. Podobno każda z wież miała inny sposób wysyłania sygnałów świetlnych. W Ostrowitem zaraz po zmroku latarnia zaczynała robić koło. Rozmontowali ją prawdopodobnie Niemcy. Wieża została, chociaż słyszałem, że kilka lat temu znaleźli się amatorzy, którzy chcieli ją przewrócić, aby pozyskać materiał na złom. A jest to przecież unikatowy zabytek myśli technicznej, chyba poza Ostrowitem nigdzie indziej w Polsce nie stojący.
Z zabytków Ostrowitego zostało niewiele. Moją gawędę chciałbym zadedykować tym wszystkim, którzy je kochają, Radzie Gminy, a szczególnie - gospodarzowi tej gminy, panu wójtowi i Przewodniczącemu Komisji Oświaty i Kultury Rady Gminy w Ostrowitem. Troska i opieka władz gminy nad zabytkami będzie dostateczną gwarancją ich przetrwania.